niedziela, 17 lutego 2013

Mały słownik indyjskiej rzeczywistości...

Krótki słownik indyjskiej rzeczywistości (pisany z perspektywy Delhi):

Autoriksza- mała buda; dudniący silnik i można ruszać w świat, trzęsie, można stracić życie w wypadku (nie ma drzwi),a i tak cieszy- nieoceniony środek transportu w indyjskich korkach drogowych  (aha i można stać się jej właścicielem za równowartość około 8 tysięcy złotych).

Autovalla- w Delhi to często pan w szarym uniformie, posiadający wąs i pochodzący z Biharu (indyjskiej Afryki); widząc twoją bladą skórę będzie starał się przewieźć cię za co najmniej 5- krotną cenę (jeden z przewoźników zaoferował mi kiedyś cenę 50- krotnie wyższą, widząc, że oddalam się z wyrazem dezaprobaty przyznał mi jednak momentalnie 50% zniżkę- może to była okazja mojego życia, ale nie skorzystałem).


Biurokracja- najwyższa ziemska instancja w Indiach; doprowadzona do absolutnej perfekcji i przerażających rozmiarów- oficjalne pismo potrzebne nawet do aktywacji karty sim!; Pomimo tego zamiłowania do papierków, zezwoleń, pozwoleń i obecności hord urzędników przy których armia Czyngis Chana byłaby tylko bandą pastuszków, w Indiach w wielu stanach nie istnieje nawet ewidencja własności gruntów, co oznacza, że nigdy nie możesz być do końca pewien czy ziemia, na której stoi twój dom jest naprawdę twoja; Ciekawostka- wiele urzędów pracuje po 5- 6 godzin dziennie! zaczynają o 10 rano, potem jest przerwa- w zależności od urzędu zaczyna się ona o 12, lub 13 i kończy o 14, lub 15, urzędnicy nigdy nie pracują dłużej, niż do 17.

Źródło zdjęcia: www.theobservationpost.org
Bóg- w Indiach oznacza wszystko; jeden z wykładowców z rozbawieniem opowiadał historię swojego dziadka, który pewnego dnia stwierdził, że będzie oddawał cześć bogowi, którego imię sobie wymyślił i bez względu na obchodzone hinduistyczne święto, porę roku, czy jakikolwiek sukces wszystko przypisywał wyłącznie jemu; z drugiej strony chociaż wśród takiej ilości bogów i tak nigdy nie można być pewnym czy ktoś nie wymyślił go sobie wcześniej.

Chay- herbata- obowiązkowo z mlekiem- najpopularniejszy napój w Indiach- (parafrazując znany slogan herbata w Indiach jest dobra, bo jest dobra i tania).

Czas- to słowo bez, którego można się w Indiach absolutnie obyć. Biura otwarte z reguły od 10- 17 z obowiązkową przerwą (w zależności od miejsca 12-14)- o którejkolwiek godzinie byś nie przyszedł i tak masz wrażenie, że przyszedłeś akurat przed samą przerwą- co ciekawe wielu spośród urzędników po przerwie się już nie pojawia- ze względów oczywistych nie opłaca się.

Wszędzie trzeba swoje odstać”, po 22 ciężko znaleźć jakikolwiek otwarty sklep, często nawet miejsce gdzie można coś zjeść. Czas oznacza przedział od świtu do zmierzchu- bo i po co chodzić w nocy?

Ciekawostka- na przystankach autobusowych w Delhi nie ma nawet rozkładów jazdy- po co się gorączkować- ludzie by tylko niepotrzebnie spoglądali co chwila na zegarek, a tak cieszą się ładnym dniem i się niepotrzebnie nie denerwują.

Dzieci-  pracujące to widok codzienny; główny produkt eksportowy indyjskiej wsi, w europejskim malarstwie przedstawiano kiedyś dzieci jako małych dorosłych”- w Indiach jest to brane aż nadto dosłownie i widok dziecka noszącego przy budowie drogi kosze z ziemią na głowie czy cegły to codzienność nawet w Delhi.
Źródło zdjęcia: www.riseupindia.wordpress.com
Krykiet- można go porównać w Indiach do piłki nożnej w Europie; absolutnie najpopularniejszy sport w Indiach--(no może z wyjątkiem stanów północno- wschodnich, gdzie króluje piłka nożna) podczas meczu Indie- Pakistan ulice pustoszeją (niekiedy takie zmaganie ogląda nawet 300 milionów ludzi- co biorąc pod uwagę stosunkowo niewielką dostępność telewizorów w Indiach oznacza znaczną większość odbiorników), a żadna porażka (nawet z Anglią) nie boli tak jak ta poniesiona z ręki (a może raczej kija) północnego sąsiada.

Źródło zdjęcia: www.oncricket.net
Krowa- krowa jaka jest każdy widzi- w Indiach to produkt podwójnego zastosowanie (źródło mleka, nawozu oraz siły pociągowej- dla części społeczeństwa także mięsa); wbrew temu co się mówi o nowoczesnych Indiach nawet w Delhi ciągle łatwo spotkać krowę zarówno w centrum miasta, jak i okolicy autostrady; w Bengalu Zachodnim krowy były wielokrotnie używane w czasie  kampanii wyborczych jako banery reklamowe (malowano je w barwy walczących o elekcję partii); można niekiedy odnieść wrażenie, że pozycja krowy jest w Indiach wyższa, niż kobiety.


Niebezpieczeństwo- ma w Indiach wiele twarzy- można zostać stratowanym przez krowę, czasami względnie konia (mi prawie zdarzyło się w pobliżu stacji kolejowej w Hyderabadzie), względnie przez tłum w jakimkolwiek miejscu publicznym; specjalną kategorią niebezpieczeństwa jest przejście przez ulicę- zwane względnie pojedynkiem z przeznaczeniem- oraz z mocą silników indyjskich samochodów (czasem ma się wrażenie, że kierowcy nie tylko nie zwalniają, ale wręcz przyspieszają widząc człowieka przechodzącego przez jezdnię).

Obcokrajowiec- dziwna kategoria człowieka- czasami podziwiana z rozdziawioną buzią i niedowierzaniem, czasem obiekt drwiącego uśmieszku pod długo niestrzyżonym wąsem; obiekt polowania wszelkiej maści sprzedawców i kierowców autorikszy, a także wszelkiej prawdziwych i udawanych żebraków i wyłudzacz.

Pociąg- najtańszy i najlepszy środek podróżowania po Indiach (im niższa klasa tym więcej zabawy); za cenę biletu do kina można przejechać pół kraju (bilet w odpowiednio niskiej klasie na dystansie 1.7 tysiąca kilometrów z Delhi do Hyderabadu – to równowartość 30 złotych! Próbowałem polecam Piotr Fronczewski). Pociąg to najlepszy sposób na poznanie kolorytu indyjskiego społeczeństwa; masa ciekawych zdarzeń naraz! - żebracy przemierzający pociąg i śpiewający różnorakie religijne pieśni, sprzedawcy kawy, herbaty (niezapomniane i kultowe chay chay garam chay- herbata herbata, gorąca herbata)- wszelakiego jedzenia, plastikowych zabawek, wieszaków, stojaków i co tam tylko może się w podróży przydać. Czasem dochodzi do różnych nieprzewidzianych sytuacji- np. małe żebrzące dzieci, które szantażują, że będą krzyczeć aż nie dostana pieniędzy i na to jest jednak sposób- jeden z wyraźnie podirytowanych pasażerów pociągu którym podróżowałem zagroził takiemu dzieciakowi, że go wyrzuci z pociągu jeśli nie przestanie- podziałało.
Źródło zdjęcia: www.itinerantlee.wordpress.com
Politycy-tej kategorii nie trzeba nikomu przedstawiać- w indyjskich warunkach przekraczają oni jednak wszelkie granice populizmu, a nepotyzmu nikt nie uważa za naganny. Koloryt indyjskiej sceny politycznej także zdecydowanie przekracza to, co znamy z własnego europejskiego podwórka. Nie chodzi tu tylko o klan Nehru- Gandhi, gdzie partyjna władza dziedziczona jest niczym w starych dobrych średniowiecznych czasach. Inne ciekawe przykłady to m.in.  premier Bengalu Zachodniego Mamata Banerjee, która  zagroziła ostatnio premierowi Manmohanowi Singhowi, że jeśli nie zmieni swojej jej zdaniem niekorzystnej polityki wobec stanu to będzie zmuszona mu przyłożyć,  Baba(Guru) Ram Dev wspierający indyjską prawicę i jak to guru (a może i generalnie duchowny)  słynący z pobożności i ubóstwa i jednocześnie będący multimilionerem i właścicielem wyspy w pobliżu Szkocji. Przykłady można mnożyć i mnożyć wymieniając m.in.niegdysiejszego  premiera stanu Uttar Pradesh byłego zapaśnika MulayamaYadava Singha. Indie mają swoje smaczki…
Baba Ramdev Źródło zdjęcia: www.indiatoday.intoday.in
Polska- mało kto słyszał o tym odległym kraju- jeśli już coś słyszał to z reguły pyta o układ Warszawski albo o kurs rubla- czasem nie rozumie różnicy miedzy Poland i France; co ciekawe Polska jest niezwykle popularna w jednym z indyjskich stanów (Kerala) za sprawą kultowego filmu komediowego w języku Malayalam pt. „Sandhesham”- 1991 rok (Wiadomość), gdzie podczas dyskusji dwóch braci o polityce pada zdanie „Polandine kurich oraksharam mindaruth” (ani słowa o Polsce), które to jest wyrazem przekonania lewicowo nastawionego z nich o wierności naszego kraju komunistycznym pryncypiom! 
Źródło zdjęcia: www.malayalamrocks.com
Prawa autorskie- bliżej nieznany w Indiach zachodni wymysł; nawet w centrum Delhi można znaleźć oryginalny sklep Adidasa czy Nike, który na pierwszy rzut oka zdradza nam, że niewiele wspólnego ma ze słowem „oryginalny”.

Protest- jeden z ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu w Indiach; protestują wszyscy- od hodowców gołębi do ludzi żądających utworzenia nowego indyjskiego stanu Telengany-  generalnie w Delhi wyznaczono oficjalne miejsce na protest w okolicach Janta Mantar- wcześniej służyło za to miejsce główna droga Rajpath, Jawaharlal Nehru uznał jednak, że protestujący (często rozbijający namioty na najbardziej reprezentatywnym trawniku kraju) źle wpływają na obraz miasta.

Sprzedawca- występują dwa warianty sprzedawcy- bazarowy oraz obnośny- bazarowy charakteryzuje się nieustannym krzyczeniem oraz zachwalaniem produktów – czasem z próbą chwycenia za rękę przy podjęciu próby ucieczki ze sklepu; sprzedawca obnośny to wariant bardziej niebezpieczny- w przypadku próby uniknięcia go może ruszyć w pościg- ciężko się go pozbyć- nie pomaga czosnek, srebro- czasami nawet „mere ke pas paisa nahi hain” (nie mam pieniędzy)- jedyny sposób na ucieczkę to wysoka sprawność fizyczna.

Swastyka- w Europie (ramiona obrócone w lewą stronę) znana jako symbol śmierci, zła i zniszczenia- w Indiach oraz krajach ze znaczącym odsetkiem buddystów (z ramionami skierowanymi w prawą stronę) wręcz przeciwnie- znana jako starożytny symbol pomyślności oraz szczęścia- przyczyna krytyki Indii ze strony wielu obywateli Izraela niezbyt orientujących się w historii.

Ulica- miejsce gdzie kupisz wszystko zaczynając na pomidorach poprzez pan na przejażdżce na słoniu kończąc (tylko w wybranych miastach); przejście przez ulicę- patrz niebezpieczeństwo; ulica pełni różne role w zależności od stanu posiadania i miejsca w społeczeństwie, miejsce spotkań, handlu; dla najbiedniejszych- dosłownie życia i snu często na „gołej” ziemi.

Zniechęcenie- pojawia się niekiedy podczas upału, nieudanej próby walki ze sprzedawcą obnośnym czy nieustępliwości żebrzących dzieci na ulicy, które czasem są w stanie podążać za tobą przed najbliższe 500 metrów.

Zachwyt- czasem pojawia się pomimo powyższego, kiedy jesteś na górze minaretu Jama Masjid (największy meczet Delhi) i czujesz wiatr we włosach zapominasz od razu zapominasz o wszelkich  niepowodzeniach i wiesz, że było warto.

*Przy czytaniu trzeba pamiętać, że każda klasyfikacja Indii będzie niewystarczająca oraz kontrowersyjna