czwartek, 27 grudnia 2012

Ciemna strona „błyszczących Indii”

Raz na jakiś czas Indie wstrząsane są skandalem seksualnym. Nie chodzi tu wcale o historie w stylu „słynna aktorka B. spędziła noc ze słynnym aktorem A”. Sprawa jest dużo bardziej poważna, gdyż dotyczy gwałtów- najczęściej zbiorowych, które nieustannie szokują i niestety nadal pozostają w Indiach nierozwiązanym problemem. Ostatnie protesty, które nawiedziły New Delhi są zaś przykładem tego, że indyjskie społeczeństwo powiedziało bas (hindi; dosyć). Jak wygląda sytuacja przestępstw na tle seksualnym w Indiach oraz czy istnieją szanse na poprawę? Czemu ten pojedynczy przypadek wywołał aż taką lawinę społecznego poruszenia? Postaram się nieco przybliżyć ten niezwykle skomplikowany temat.

Źródło: www.indiatoday.com
Czemu Indie wyszły na ulicę?

Jak wskazują statystyki, co 20 minut kobieta w Indiach pada ofiara gwałtu. W Delhi dzieje się to średnio raz na 18 godzin, z tego powodu polityczne centrum kraju cieszy się także niechlubnym tytułem „stolicy gwałtów”. W samym tylko 2008 roku całkowita liczba przestępstw na tle seksualnym popełnionych na kobietach wyniosła w całym państwie około 85 tysięcy przypadków- czyniąc Indie 4 najniebezpieczniejszym miejscem dla kobiet na świecie. Są to tylko oficjalne dane, gdyż według badań zaledwie jedna na 3 ofiary zgłasza sprawę na policję. Prócz samej częstotliwości przeraża także brutalność sprawców- ostatnio w Bengalu Zachodnim ofiara gwałtu została następnie spalona żywcem, a to tylko jeden z tysięcy podobnych przypadków.
Co do ostatniego incydentu, który miał miejsce w Delhi: ofiarą gwałtu zbiorowego padła 16 grudnia 23 letnia studentka wracająca wieczorem do domu razem ze swoim chłopakiem. Wsiedli do autokaru prywatnego przewoźnika. Wkrótce dziewczyna została brutalnie zgwałcona przez 6 mężczyzn, a następnie pobita do nieprzytomności (podobnie jak jej chłopak), wyrzucona z autokaru i pozostawiona na środku ulicy. Gdyby nie szybka interwencja przechodniów niewątpliwie pożegnałaby się z życiem. Przyczyn szczególnego wzburzenia jakie wybuchło po ostatnim incydencie jest kilka, przy czym trudno wskazać jedną wiodącą.

Po pierwsze, sprawa wydarzyła się w stolicy- ludzie w miastach całego świata są bardziej skorzy do różnego rodzaju demonstracji, przebywają tu także studenci z różnych stron Indii. Mieszkańcy miast mają także większe pole do wyrażenia swojego niezadowolenia, niż np. małej wsi.

 Po drugie, do zdarzenia doszło w autobusie; wprawdzie nie był to autobus komunikacji miejskiej, ale prywatnego przewoźnika- autobus jest jednak symbolem przestrzeni publicznej; nie jest to ciemny zaułek gdzieś na obrzeżach miasta, ale środek transportu używany przez miliony ludzi

Po trzecie, ofiara była studentką, a studenci także w Indiach z reguły czują większą więź grupową między sobą, szczególne okrucieństwo niewątpliwie także wpłynęło na wzburzenie- jak wynika z informacji policji sprawcy byli przekonani, że ich ofiara umrze, a o tym że niewiele się pomylili niech świadczy, iż nadal pozostaje w stanie krytycznym

Poza tym, w Indiach występuje już pewnego rodzaju zmęczenie tematem- wieści o coraz brutalniejszych przestępstwach popełnianych na kobietach są niezwykle częste. W wielu częściach Indii kobiety nie opuszczają zaś z tego powodu domów po zapadnięciu zmroku. Swoista psychoza strachu nie pozwala wielu ludziom normalnie żyć. Męczy to szczególnie w stolicy państwa aspirującego do coraz większego statusu międzynarodowego, którego mieszkańcy są przekonani o jego wielkości i wspaniałości. Tego typu sytuacje nijak nie pasują do obrazu niezwykle starej kultury oraz „błyszczących Indii” (shining India- nazwa kampanii medialnej rządu indyjskiego z 2004 roku, która miała ukazać Indie jako kraj dumny i rozwinięty).

Co ciekawe, ciężko jest odpowiedzieć na pytanie przeciwko komu protestują Indusi. Moim zdaniem protestują przeciwko samym sobie. Bo czy racjonalnie do tego podchodząc można winić rząd o to, że w wyludnionym nocnym autobusie, w 20 milionowej metropolii ludzie świadomi konsekwencji swojego czynu mimo to popełniają go? Ludzie w Indiach doskonale zdają sobie sprawę z obecnej sytuacji w jakim znajduje się społeczeństwo i jak twierdzi jeden z uczestników manifestacji w osobie mojego przyjaciela, o ile występowały transparenty wzywające do kary śmierci dla sprawców gwałtu i potępiające, zarządzającą Terytorium Stołecznym Delhi Shilę Dikshit  to dominowały jednak hasła w stylu „Nie uczcie swoich córek jak maja się ubierać. Uczcie swoich synów, aby  nie dokonywali gwałtów”.

Źródło: Deccan Chronicle
Do przyczyn tego szczególnego wzburzenia należy też niewątpliwie zaliczyć indyjski emocjonalny temperament. O ile bowiem w Indiach istnieje swoista kultura pokojowego protestu, ale jak to wszędzie w grupie (vide casus „pokojowych obchodów” 11 listopada w Polsce) zawsze znajdzie się ktoś komu puszczą nerwy i szybko dochodzi do eskalacji przemocy. A że indyjska policja nie pozwala się poniżać i nie musi się obawiać o  zarzut złamania prawa w sytuacji zakłócenia porządku publicznego to kije (lathi) często idą w ruch.
To, że Delhijczycy powiedzieli stanowcze nie jest niewątpliwie pozytywną przesłanką, tylko czy to nie za mało?
Źródło: www.news.sky.com
Czemu dochodzi do gwałtów?

Oczywiście ciężko odpowiedzieć na pytanie czemu? Czemu ludzie zapominają, że są ludźmi. Czemu krzywdzą drugiego, bezbronnego człowieka? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Nie sposób też wskazać wszystkich możliwych przesłanek.
Jedną z nich są moim zdaniem pewne elementy indyjskiej kultury, a może trafniej to określając specyficzna sytuacja społeczeństwa kraju rozwijającego się. Mieszkańcy Indii to w większości ludzie hołdujący tradycji (75% społeczeństwa mieszka na wsi), a ta jest bardzo rygorystyczna w kwestii zawierania związków małżeńskich. Podstawową zasadą jest, że ludzie powinni wchodzić w związki tylko z tymi, którzy pochodzą z kasty na tym samym poziomie np. bramin nie może poślubić dalitki, gdyż inaczej sam skazuje się na społeczne wykluczenie (jego rodzina zgodnie z tradycją powinna uznać go za zmarłego i całkowicie o nim zapomnieć). W niektórych stanach- takich jak np. Harijana wymaga się zaś, aby małżonkowie pochodzili z tego samego regionu. Dodajmy do tego małżeństwa aranżowane (przez rodziców, gdzie sami zainteresowani nie mają niekiedy pozostawionego jakiegokolwiek wyboru, żadnej decyzji), „zabójstwa honorowe” (pozwalające na eliminację osób nie przestrzegających utartych zwyczajów) czy różne inne ograniczenia- takie jak gotra (zakaz zawierania małżeństw z osobami uznawanymi za spokrewnione według tradycji. Jak gotra działa w praktyce? Nie zezwala ona np. na zawieranie małżeństw pomiędzy mieszkańcami konkretnych wsi. Oczywiście, nie trzeba chyba dodawać, że o jakimkolwiek kontakcie fizycznym bez ślubu nie może być mowy (w niektórych częściach np. Harijany mężczyzna nie powinien się w ogóle publicznie pokazywać z kobietą, która nie jest albo jego krewną albo żoną!). W żadnym wypadku nie usprawiedliwia to tego zwierzęcego zachowania, ale samotny mężczyzna a tym bardziej grupa samotnych mężczyzn+ brak respektu wobec prawa dają rezultaty. Dołączając do tego brak edukacji (ludzie na wsi często kończą naukę na poziomie szkoły podstawowej) mamy efekty. Póki na indyjskiej prowincji będziemy obserwować wyłączne mężczyzn trzymających się za ręce trudno oczekiwać poprawy sytuacji.
Poza tym, szczególnie w Indiach północnych obserwowany jest deficyt kobiet powodowany m.in. aborcją żeńskich płodów (3 „wiodące” stany to Pendżab, Harijana oraz Radźastan). Bogatych stać na znalezienie sobie żony w innym stanie- biedni w wielu wypadkach nie będą zaś mieli w swym życiu okazji do małżeństwa.

Kobieta winna gwałtu

Gwałt ma w Indiach także głębszy- religijny wymiar. Zgodnie z indyjską tradycją kobieta „skażona” gwałtem staje się bowiem nieczysta i nie ma szans na znalezienie męża, na jakiekolwiek normalne życie w swojej społeczności. Oczywiście, stopniowo się to zmienia, ale nadal można spotkać w Indiach wioski zamieszkałe wyłącznie przez kobiety, które padły ofiarą tego przestępstwa i zostały zmuszone do opuszczenia domu.
Co do społecznej recepcji gwałtu, w Indiach można często spotkać się z opinią, że dochodzi do nich w wyniku „złego prowadzenia się” kobiet. Ostatecznie więc brakuje wyraźnego potępienia incydentu.
Co więcej, wśród sprawców często występuje poczucie bezkarności. Jako że Indie są państwem słabo zurbanizowanym (75% mieszkańców zamieszkuje tereny wiejskie), a ofiarami padają często kobiety należące do niższych grup społecznych, to w wielu wypadkach obawiają się one zeznawać przeciwko swoim oprawcom, w obawie przed zemstą, która mogłaby np. dosięgnąć ich siostry. Podobnie wiele instytucji edukacyjnych stara się sprawie po prostu „utrzeć nosa”. Skutkuje to tym, iż zaledwie 30%  gwałtów staje się przedmiotem policyjnego dochodzenia.

Co na to media?

Sprawa ostatniego incydentu stała się w Indiach medialna do tego stopnia, że przez kilka dni w Internecie czy telewizji ciężko było znaleźć informacje o najważniejszych wydarzeniach światowych. Wystarczy dodać, że wizyta Władimira Putnia przeszła zupełnie niezauważona. Najprostszy powód tego stanu rzeczy? Media szukają sensacji i zawsze chętnie raportują tego typu incydenty (vide sprawa Madzi w Polsce).
Kwestia jest o tyle bardziej znana, że pisały o niej także gazety, które są najważniejszym źródłem informacji dla indyjskiego społeczeństwa (nie każdy ma dostęp do telewizora, nie wspominając o Internecie, a gazeta w cenie 2 rupii- 15 groszy ma szanse dotrzeć do niemal każdego piśmiennego mieszkańca kraju).
Ostatnio premier Manmohan Singh wezwał nadawców do niepodgrzewania społecznych nastrojów. Obiecał, także że zajmie się sprawą, ale jak dotąd nie wpłynęło to w jakikolwiek sposób na prace nad zmianą np. ustawodawstwa. O tym do jakiego stopnia rozgrzane są nastroje społeczne w Delhi niech zaś  świadczy fakt, że ofiara ostatniego gwałtu, gdy po 10 dniach jej krytyczny stan nie poprawił się- została przeniesiona do szpitala w Singapurze. Po mieście krąży zaś plotka, że w rzeczywistości już nie żyje, ale rząd ukrywa to w tajemnicy w obawie przed eskalacją niezadowolenia. Jakakolwiek jest rzeczywistość w przypadku jej ewentualnej śmierci, nikt nie będzie mógł przynajmniej obwiniać rządzących o brak reakcji. Zależy na tym szczególnie przewodniczącej stanowej administracji Delhi Sheili Dikshit, którą najczęściej obarczano odpowiedzialnością za incydent. Ona zaś żonglując oskarżeniami niczym gorącym kartoflem obwinia za wszystko niekontrolowaną migrację do miasta (część sprawców pochodziła spoza Delhi).

Końca nie widać?

Sytuacja w kwestii liczby przestępstw popełnianych na kobietach niestety pogarsza się. Według statystyk, począwszy od lat 50-tych liczba tego typu incydentów wzrosła aż o 900%. Pomimo faktu, że tego typu przypadki są coraz częściej nagłaśniane przez media, a społeczeństwo jest coraz bardziej zniecierpliwione to nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić. Skutkuje to m.in. tym, że wieczorem kobiety „znikają” z autobusów, miejsc publicznych, a w mniejszych miejscowościach nie wychodzą po zmroku wcale.
Obecny artykuł 376 paragraf (2)(g) indyjskiego kodeksu karnego w dość elastyczny sposób pozwala na skazanie nawet na dożywocie uczestnika gwałtu zbiorowego. Znając indyjską policję można być także pewnym, że winny tego typu czynu nie będzie miał w więzieniu łatwego życia. Zaostrzenie kodeksu karnego, o które się w Indiach apeluje (w tym m.in. bezwzględna kara śmierci dla szczególnie brutalnych oprawców) niewątpliwie nie rozwiąże problemu. Powszechność zjawiska wskazuje, że potrzebna jest tu raczej zmiana mentalności. Niestety złożoność problemu nie pozwala na wskazanie złotego środka, który pozwoliłby skutecznie walczyć z tym haniebnym procederem. Oczywiście, trzeba także pamiętać o różnicach pomiędzy Indiami, a resztą świata- kraju o populacji blisko 1.5 razy większej, niż UE oraz USA razem wzięte. 
Nie wiadomo, do ilu podobnych zdarzeń będzie musiało jeszcze dojść, aby coś się w tej materii zmieniło. Obraz „błyszczących” Indii niewątpliwie zyskał jednak jedną dużą plamę więcej. Kwestia jej usunięcia bez wątpienia pozostanie jednak problemem wielu lat dla licznych „malarzy” mieszających kolory na kierowniczych stanowiskach rządowej administracji.

Konrad Leszczyński

Więcej na temat można przeczytać:

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Sikh znaczy uczeń; Amritsar- wizyta w Złotej Świątyni „żyjącej księgi”

Turban już dawno temu stał się jednym z najbardziej kojarzonych symboli związanych z Indiami. Kiedy widzimy człowieka w turbanie i z brodą na myśl od razu przychodzi nam kraj maharadżów. Mało kto wie jednak co kryje się za tym turbanem. Najczęściej kryje się za nim wyznawca Sikhizmu- jednej z ciekawszych religii świata, o której Polacy ciągle niewiele wiedzą. Wizyta w Amritsarze- najświętszym miejscu dla każdego Sikha to dobra okazja, żeby napisać coś więcej o tej niezwykle barwnej religii, jak i tym czego należy spodziewać się po „indyjskiej Mekce”.
Złota Świątynia w Amritsarze to najświętsze miejsce sikhizmu i jedna z najbardziej niesamowitych rzeczy, które można zobaczyć w Indiach.
Co to znaczy być Sikhem?
Sikhijski strażnik- Amritsar.
Sikhizm to jeden z ciekawszych systemów wierzeń, który pełnymi garściami czerpie także z innych religii. Słowo sikh oznacza w hindi oraz w pendżabskim (główny język używany przez Sikhów)   ucznia. Sikhizm jest z reguły określany jako religia monoteistyczna. Kult zapoczątkowany został w XV stuleciu przez guru Nanaka. Cześć oddawana jest łącznie 11 guru- ostatnim z nich jest święta księga Guru Granth Sahib.

Do podstawowych zasad, tzw. 5xK zalicza się:

1.      Kesh: zakaz strzyżenia włosów oraz brody
2.      Kangha: specjalny drewniany grzebień, przydatny w utrzymaniu czystości włosów
3.      Kara: metalowa bransoletka noszona na nadgarstku- ma przypominać, że wszystko co czynią wyznawcy powinno być zgodne z naukami guru
4.      Kachera: rodzaj bawełnianych spodni, które mają na celu uzmysławiać potrzebę nieustannej obrony wiary
5.      Kirpan: najczęściej drewniany, lub symboliczny miecz noszony u pasa- podobnie jak Kachera ma wojskowe konotacje i symbolizuje gotowość do walki o religię

Najważniejsza gurudwara Delhi- Bangla Sahib.
Przyglądając się zwyczajom Sikhów oraz architekturze jasnym staje się fakt, że sikhizm jest mieszanką islamu i hinduizmu, z pewnymi wpływami chrześcijaństwa. Co ciekawe sami Sikhowie nie przywiązują do tego wagi- twierdzą, że bóg jest jeden, a to jak go nazywamy nie gra roli.

Do najważniejszych zwyczajów pochodzących z islamu należy:
a) posiadanie Świętej Księgi, której oddaje się cześć
b) padanie na twarz jako forma modlitwy
c) zakrywanie głowy przy wejściu na teren świątyni (większość Sikhów zakrywa ją przez cały czas- mężczyźni w formie turbanów, kobiety chust)
d) wygląd wnętrza Złotej Świątyni- pokryta jest ona arabeskami

Z chrześcijaństwa pochodzi m.in. chrzest- praktykowany przez członków wspólnoty deklarujących chęć ścisłego przestrzegania zasad wiary
Jak deklarują sami Sikhowie nie mają oni nic przeciwko innym religiom i ich zdaniem w rzeczywistości różnice między nimi są zupełnie nieistotne.
Z hinduizmu pochodzą zaś m.in. :

a) obyczaj prasadu, czyli spożywania ofiary na cześć bogów

b) wiara w boskość świętej księgi Guru Granth Sahib (która dosłownie „mieszka” w swoim pałacu

c) obecność rytualnych sadzawek w pobliżu gurudwar, które są używane do rytualnych obmyć.    
     
Sikhowie uznają się za członków „rodziny hinduizmu” jako że wszyscy guru sikhizmu byli hinduistami. Ponadto Sikhowie powinni być wegetarianami, coraz mniej z nich przestrzega jednak tego zalecenia.
Sikhijskie świątynie- gurudwary rozsiane są po całych (szczególnie północnych Indiach); na zdjęciu gurudwara Sisganj w Delhi.
Krótka historia Sikhów, czyli wojna, wojna i jeszcze raz wojna

Sikhowie zawsze o coś walczyli. 

Począwszy od 1799 roku walczyli o utrzymanie swego państwa, później po utracie niepodległości na rzecz Brytyjczyków w 1849 nieustannie walczyli zaś o utrzymanie tożsamości, którą to walkę kontynuują po dziś dzień.

W 1947 roku podczas podziału brytyjskiego radźu pomiędzy Indie i Pakistan to właśnie Pendżab stał się areną krwawych walk, gdyż został podzielony pomiędzy dwa państwa. Większość Sikhów mieszkała po pakistańskiej stronie- szybko jednak powrócili do Indii, czego efektem jest fakt, iż obecnie lwia cześć Sikhów mieszka w Indiach.

Później, Sikhowie walczyli o swój odrębny stan, co doprowadziło w 1966 roku do wyodrębnienia hindujęzycznej Harijany z Pendżabu, w którym Sikhowie stanowią obecnie 60% większość.
Lata 80-te były niezwykle trudnym czasem dla wszystkich wyznawców tej religii. Ekstremiści pod wodzą J.S. Bhinrdrawale zażądali wtedy utworzenia Khalistanu państwa Sikhów. Skończyło się na oblężeniu świątyni w której schronili się rebelianci przez wojska indyjskie. Profanacja miejsca kultu poskutkowała zaś nienawiścią ze strony społeczności, a następnie zabójstwem Indiry Gandhi przez jej sikhijskich ochroniarzy. Wywołało to z kolei pogromy Sikhów- w samym Delhi zginęło ich wtedy co najmniej kilkanaście tysięcy.

Dzisiaj, wyznawcy świętej księgi walczą zaś o powodzenie w stopniowo liberalizującej się gospodarce indyjskiej i trzeba przyznać, że idzie im znakomicie. Pendżab to spichlerz Indii, a Sikhijskie turbany  nieodłącznym obrazem jaki możemy zobaczyć na ekranach telewizorów są gdy mówi się w Indiach o gospodarce.

Wszystkie wspaniałości Amritsaru nie wzięły się przecież z niczego. Sikhowie są bowiem niezwykle dynamiczną grupą. Zarówno w rolnictwie, jak i szeroko pojętym biznesie, a także wojskowości. Obecnie w Indiach mieszka od 20-30 milionów Sikhów (dane podawane przez rząd Indii oraz samą wspólnotę są bardzo rozbieżne).  Niestety, padają oni także ofiarą własnego sukcesu oraz  globalizacji. Coraz więcej z nich wyjeżdża za granicę (Wielka Brytania, Kanada, USA), a młodzi często nie czują przywiązania do religii i odmawiają np. noszenia turbanów tłumacząc to m.in. modą. Ponadto aborcja żeńskich płodów znacząco pogorszyła wskaźnik równości płci i w niektórych regionach Pendżabu na 1000 mężczyzn przypada zaledwie 750 kobiet, co oznacza, że coraz częściej trzeba szukać żony w innym stanie na co mogą sobie jednak pozwolić tylko zamożni.
Spośród wszystkich zwyczajów, Sikhowie najbardziej powszechnie przestrzegają zakazu golenia brody oraz włosów.
Złota świątynia ludzi o złotych sercach
Tłumy pielgrzymów wszystkich religii podążają do Amritsaru każdego dnia (według szacunków ich liczba przekracza 100 tysięcy odwiedzających dziennie). Widok ludzi śpiących na ziemi to zaś absolutny standard.



Wkrótce po wejściu na teren Złotej Świątyni trzeba zdjąć buty i obmyć stopy w specjalnej mini sadzawce, należy także założyć nakrycie głowy (zarówno mężczyźni, jak i kobiety). Już na samym początku odkrywania niezwykłego Amritsaru (2 nad ranem) zgłosił się do mnie wolontariusz Balpreet Singh, który zaoferował, że chętnie opowie coś więcej o licznych znajdujących się w pobliżu świątyniach. W ciekawy sposób wytłumaczył on znaczenie 5 podstawowych zasad sikhizmu porównując je do 5 palców, które jednak nie są sobie równe. Dość zadziwiająca była jego odpowiedź na moje pytanie czy można Sikhem zostać, czy można się wyłącznie Sikhem urodzić. Każdy może zostać Sikhem odpowiedział- „jeśli przyjdziesz tu w okolicach 4 nad ranem to spotkasz wielu Amerykanów, a nawet i Polaków (wcześniej powiedziałem mu, że jestem z Polski), którzy przyjęli Sikhizm”- pomimo, że przyszedłem o 4 to żadnych białych Sikhów nie uświadczyłem, ale nie zaprzecza to opisanemu przez Balpreeta zjawisku. W czasach globalizacji pojęcie „niemożliwe” przestaje mieć jakąkolwiek wartość. Poza tym wysłuchałem kilku opowieści o różnych cudownych zdarzeniach o których można przecież usłyszeć w każdej Jerozolimie, Mekce, czy Częstochowie. Tym razem było o jednym z guru, który bronił świątyni walcząc nawet po ucięciu my głowy. Oczywiście jak w każdej Jerozolimie, Mekce czy Częstochowie historia była absolutnie autentyczna i potwierdzona naukowo.

 
Złota świątynia lśni zarówno w dzień, jak i w nocy, a nawoływania do modlitwy oraz przepiękna architektura pozostałych budowli nadają całemu kompleksowi baśniowy klimat
Złota Świątynia to absolutna perełka architektury. Pierwotnie zbudowana w XVI wieku swój obecny kształt zawdzięcza Ranjitowi Singhowi, który podczas swego panowania w XIX wieku nie skąpił złota, aby świadczyła o potędze jego państwa. Obecnie Sikhowie rozsiani po całym świecie także nie skąpią na jej utrzymanie, co skutkuje faktem, że wszystko błyszczy, lśni i ocieka złotem. 

Jak wygląda Złota Świątynia od środka? Przede wszystkim jest dość mała. Masa ludzi, o każdej porze dnia i nocy. Atmosfera skupienia i powagi, ale bez przesady. Nikt nie patrzy krzywym okiem na kolejnego cudzoziemca, który średnio orientuje się w temacie- nikt nie mówi- nie wolno, nie trzeba, idź sobie stąd. Możliwe, że najczystsze miejsce publiczne na ziemi- ze względu na obecność Księgi nieustannie hordy wolontariuszy uzbrojone w ścierki i chemikalia z trupią główką (no dobra trochę mnie poniosło) atakują dosłownie każdy zakątek. Efekt?- można jeść z podłogi- dosłownie. Nie trzeba chyba dodawać, że w powietrzu unoszą się orientalne zapachy, a nieustanne śpiewy oraz recytacja Księgi czynią atmosferę wyjątkową, niezapomnianą- nawet dla sceptyka, ateisty i każdego inneg

Gurudwara oferuje także szereg darmowych usług dla podróżnych takich jak np. dojazd z i do stacji kolejowej, (autokar jest jednak z reguły tak zapchany pielgrzymami, że dostanie
się do środka graniczy z cudem). Prócz tego istnieje także m.in. punkt, w którym można zjeść gorący posiłek oraz napić się herbaty (swoją drogą najlepszej jaką dotąd piłem). Ma to jednak także głębszy przekaz- pijąc, lub jedząc oddaje się bowiem jednocześnie cześć guru, jak wyjaśnili mi Sikhowie. Znajduje się tu także dość prowizoryczna darmowa noclegownia, a bardziej wymagający mogą wynająć pokój- za przyzwoite (nawet jak na Indie) warunki płaci się ok. 10 złotych za noc. To co rzucało się w oczy na każdym kroku to niesamowita wprost uprzejmość Sikhów- uśmiech i dobre słowo towarzyszyły mi w podczas każdej sekundy pobytu.

Oczywiście, niemal wszędzie porozstawiane są puszki na ofiary, ale jako że jesteśmy Polakami to nie wrzucamy (no dobra coś tam wrzucimy), bo szkoda byłoby żeby takie fajne miejsce miało coś stracić ze swojego uroku.
Widoczne w tle wieże przywodzą na myśl nieodłącznie związane z religią Proroka minarety.

Wielokrotnie byłem także informowany, że jeżeli spotkają mnie jakiekolwiek trudności należy poprosić o pomoc- niestety z tego, co mi wiadomo kieszonkowcy także tłumnie przybywają do Amritsaru i to nie bynajmniej w celach religijnych. Pomimo tego można z absolutnym bezpieczeństwem poruszać się po terenie kompleksu o dowolnej porze dnia i nocy.

Zwiedzanie kompleksu świątynnego (czynny 24h na dobę) w nocy to quasi- mistyczne przeżycie. Z głośników dobiega głos prowadzącego modlitwy w świątyni (głośniki są zamontowane wszędzie co powoduje wrażenie jakby głos wydobywał się z sadzawki, która znajduje się obok świątyni)- ton modlitwy przywodzi nieco na myśl muezzina (wzywającego na modlitwy w meczecie). Dookoła ciemna indyjska noc- budynki przywodzące na myśl orientalne pałace i złota świątynia mieniąca się blaskiem. Można na dłuższą chwilę zapomnieć o całym świecie.

Akal Takht to mieszkanie świętej księgi. Według Sikhów jest ona żywym guru tak więc codziennie rano budzi się ją, a następnie przenosi na specjalnej lektyce do świątyni. Dysponuje ona wieloma budynkami do swojego wyłącznego użytku, a nawet toaletą. Z reguły sypia zaś około 7 godzin dziennie.
Posadzki dookoła Złotej Świątyni są wycierane przez ludzi na kolanach- jak się dowiedziałem często nawet przez uznanych sikhijskich biznesmenów. Jak wyznał mi pewien starszy człowiek są oni wdzięczni losowi, za dostąpienie tego zaszczytu. W ogóle, pomimo marmurowych posadzek kompleksu świątynnego- wszystko dosłownie lśni, o którejkolwiek godzinie nie odwiedza się miejsca widzi się sprzątających wolontariuszy (zupełnie jak nie- Indie).

Mogę z całą pewnością powiedzieć, że podczas dotychczasowej podróży po Indiach nie spotkałem bardziej przyjaznych ludzi, niż Sikhowie w Amritsarze. Nie tylko nikt nie nagabuje cię do złożenia ofiary, konwersji, ani czegokolwiek innego. Nikt nie patrzy na Ciebie krzywo, ani nie zabrania ci czegokolwiek (w odróżnieniu od wielu meczetów i świątyń w Indiach). Na każdym kroku słyszysz „welcome in Amritsar”.

Złota Świątynia to także jak zawsze gdy mowa o religii złoty biznes. Dookoła pełno jest różnego rodzaju restauracji oraz sprzedawców pamiątek- od kirpanów (tradycyjny miecz używany niegdyś przez Sikhów- dzisiaj pełni funkcję symboliczną), po zwykłą „chińszczyznę”. Chociaż, co należy podkreślić nie są oni nachalni i w odróżnieniu od handlarzy w pobliżu innych najważniejszych indyjskich atrakcji rozumieją jakże wiele mówiące angielskie „no”. 

Co do porad natury praktycznej, to zdecydowanie nie polecam wybierania się do świętego miasta w weekend, gdyż Złota Świątynia jest wtedy naprawdę oblężona i nie chcecie się przekonać jak w krytycznej sytuacji będą chcieli na was zarobić właściciele okolicznych hotelików. Jeśli przyjedziecie w środku tygodnia to uniknięcie całej masy niedogodności, a także napływu „tabunów” innych turystów. 

Oczywiście niekiedy zdarzają się także incydenty- tak jak w listopadzie tego roku kiedy to w jednej z gurudwar doszło do walki na miecze. Nie dotyczy to jednak Złotej Świątyni, która cieszy się wśród Sikhów nieporównywalnym z czymkolwiek szacunkiem.

Amritsar, a w szczególności Złota Świątynia to absolutnie- must see dla każdego kto odwiedza Indie, nie tylko jako atrakcja turystyczna, ale i miejsce, gdzie można poznać to co w Indiach najlepsze. Doskonale pokazuje to, że Sikhowie pomimo trudnej przeszłości z nadzieją spoglądają w przyszłość.


Konrad Leszczyński


Więcej o Sikhizmie można przeczytać tutaj: