wtorek, 27 listopada 2012

Nie takie Indie straszne jak je malują



Era globalizacji- to era wyborów. Co stało się dziś oczywistością studenci chcą przynajmniej jakąś część studiów spędzić za granicą kraju. Dzięki Unii Europejskiej stało się to znacznie łatwiejsze.
Studia na „starym kontynencie” to masa udogodnień: rozwinięte państwa, komfortowe warunki życia podczas studiów czy poprawienie znajomości europejskich języków to tylko niektóre z nich.

Azja to z kolei standardy życia generalnie znacznie niższe od europejskich oraz wiele innych niedogodności, ale jeśli chcesz poznać jak jest zarządzane naprawdę duże państwo, nauczyć się języka, którego nie zna żaden z twoich kolegów (a i niewielu konkurentów na rynku pracy) + przeżyć przygodę, a raczej wiele przygód każdego dnia (czasem nawet przejście przez ulicę może być wyzwaniem) Azja Południowa, a Indie w szczególności  są tym czego właśnie szukasz. Tylko jak? Wiele osób chciałoby przekroczyć granice gościnnej Europy, ale często brakuje informacji na temat samego wyjazdu. Poza tym warto usłyszeć opinie ludzi, którzy już tam byli. Nie takie Indie straszne jak je malują!

Ex oriente Lux?

Karolina- studentka II roku stosunków międzynarodowych w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, która wyjechała na wymianę do Nepalu, odnośnie swoich wrażeń mówi: „panuje tu straszna dezorganizacja, mimo wszystko można spotkać wielu ciekawych i życzliwych ludzi, zasmakować prawdziwego nepalskiego życia i dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy z innej (azjatyckiej) perspektywy. Po prostu nowe doświadczenie, całkowicie różne od polskiej rzeczywistości”.
Tribhuvan University, Kathmandu- fot. Karolina Jankowska

















Podobne odczucia ma Jakub- student I roku studiów magisterskich ISM UW na specjalizacji Biznes i Polityka Indii, który aktualnie przebywa na wymianie w Kalkucie, twierdzi z kolei:
„Wrażenia - niesamowite, szczególnie Mumbaj póki co. Indie bardzo mi się podobają, jednak nigdy nie widziałem kraju, który zawierałby w sobie tyle kontrastów. Przepych, piękno i nieskazitelność z jednej strony, z drugiej bardzo łatwo przeradza się w straszną biedę i syf. Dosłownie”.

Pozytywne wrażenia ma także Agnieszka- studentka indologii na UW, która do Indii przyjechała korzystając ze stypendium ICCR (Indian Council for Cultural Relations):
„Dzięki temu, że funkcjonuję na prawach studentki i mieszkanki Ćennaju, mogę lepiej poznać miasto i ludzi. W ubiegłym roku byłam w innych częściach Indii, ale z tamtego wyjazdu przywiozłam inne wspomnienia i wrażenia. Teraz jestem odrobinkę bliżej życia zwykłych mieszkańców”.
Ciężko jest generalizować na temat kraju z populacją prawie trzykrotnie większą od Europy, ale wygląda na to, że polscy studenci czują się w Indiach coraz bardziej swobodnie. Co jeśli zdecydowałeś się już na spędzenie kilku miesięcy- w kraju położonym 5 tysięcy kilometrów od Polski?

Delhijska ulica- fot. Konrad Leszczyński
















Którędy do Azji?

Możliwości wyjazdu na studia do Azji Południowej jest kilka. Jedną z nich oferuje swoim studentom  Instytut Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Jak zauważa magister Aleksandra Jaskólska, która współpracuje przy wymianie  z ramienia działającego przy jednostce Centrum Badań nad Współczesnymi Indiami „jak na razie z ISM do Indii wyjechało 22 studentów- 3 do Nepalu, z którym mamy podpisane aktualnie 3 umowy- z Indiami ponad 15”, wchodzą w to czołowe indyjskie uczelnie, co więcej oferta nieustannie się poszerza.

Inna opcja to ICCR – Indian Council for Cultural Relations, która oferuje stypendia studentom z rożnych stron świata zainteresowanych nauką w Indiach. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie www ambasady Republiki Indii w Warszawie. Minusem tego rozwiązania jest jednak niestety duża konkurencja- Indie oferują Europie stosunkowo niewiele miejsc na studia.
Erasmus Mundus także stwarza możliwości wyjazdu jednak tu procedura jest już niestety nieco bardziej skomplikowana i ograniczona do współpracy pomiędzy konkretnymi jednostkami. Największym plusem tego rozwiązania jest jednak pokaźne stypendium.
Pozostaje także opcja samodzielnego wysyłania e- maili z zapytaniami do indyjskich uczelni- jak jednak uczy doświadczenie trzeba uzbroić się w cierpliwość, a niekiedy i porzucić nadzieję, gdyż czas nigdy nie był nadrzędną wartością w Indiach.

Podsumowanie:
Zanim jednak zdecydujesz się na wyjazd rozważ wszystkie za i przeciw. Indie to jednak wyzwanie- nie ma się czego bać, ale jeśli nie umiesz przetrwać w standardach niższych, niż polskie, to powinieneś raczej rozważyć Erasmusa.  I przede wszystkim pamiętaj, że duże wyzwania to duża zabawa.

Jawaharlal Nehru University- fot. Konrad Leszczyński
















Konrad Leszczyński

poniedziałek, 5 listopada 2012

Niemcy na start


  Rynki azjatyckie od dawien dawna kuszą inwestorów. Nie omija to oczywiście Indii, które także zalewane są coraz obfitszym strumieniem zagranicznego kapitału. O coraz większy rynek rywalizują zaś ze sobą firmy z całego świata. Porównując jednak promocję  oraz ofertę Niemcy wydaja się być, o co najmniej kilka pozycji do przodu przed swoimi potężnymi konkurentami.
Ostatnio zorganizowany w Delhi  z inicjatywy Ambasady RFN  pokaz „Urban Mela 2012” jest doskonałym przykładem możliwości naszego zachodniego sąsiada. Podczas gdy inne placówki dyplomatyczne stawiają na promocję kultury i biznesu w postaci pokazów filmowych czy koncertów- Niemcy wygodnie ulokowali się w jednym z centralnych parków indyjskiej stolicy, gdzie w zielonej scenerii zapraszają do podróży do innego świata, a może i epoki. Ich planom odpowiada nawet nazwa lokalizacji wydarzenia- Millenium Park.

  Niemcy idealnie połączyli promocję swojej kultury oraz gospodarki. W kilkunastu pokaźnej wielkości pawilonach przypominających UFO i zbudowanych specjalnie na tę okazję przez uznanego niemieckiego projektanta Markusa Heinsdorffa ulokowane są wystawy obrazujące niesamowity rozwój jaki stał się udziałem niemieckiej gospodarki.

Ufopodobne instalacje wystawy dobrze komponowały się z krajobrazem, a co najważniejsze zachęcały do wejścia do środka.

  Na otwarciu  ekspozycji „przypadkiem” znalazły się także gwiazdy indyjskiej śmietanki towarzyskiej i Bollywoodu, w tym m.in. aktorka Sushmita Sen, a widoczny z parku grobowiec Humayuna jedna z wizytówek stolicy był podświetlony kolorami indyjskiej i niemieckiej flagi. Oczywiście „mimochodem” o imprezie napisały najważniejsze indyjskie gazety- m.in. Times of India czy The Hindu zapewniając mu ogólnokrajową popularność. Niemiecki ambasador Michael Steiner zapewnił zaś podczas mowy powitalnej, iż jego kraj pomimo 60- letniej już obecności dyplomatycznej w Indiach dopiero planuje pokazać w przyszłości na co go stać. Wszystko wskazuje na to, że nie żartował.

Ciepły dzień, park- trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na organizację wydarzenia, które ma przyciągnąć jak najwięcej zwiedzających.
  Firmy takie jak BASF, Bosch, Volkswagen, Airbus, liczne firmy z sektora technologii odnawialnych a także kilka niemieckich uczelni wyższych podczas 10 dni starały się do siebie przekonać indyjskiego odbiorcę. I to nie za pomocą ulotek, ale licznych interaktywnych instalacji, pracujących modeli silników, plazmowych ekranów dotykowych- demonstracji samochodów przyszłości i wszystkiego co tylko można sobie wyobrazić. Nie były to zwykłe pokazy, ale żywa ekspozycja- doskonały symbol stanu niemieckiej gospodarki. Targi to nie tylko promocja technologii, ale także święto literatury niemieckiej, koncerty, warsztaty graffiti czy tańca współczesnego- gdzie w rytmie hip- hopu wesoło podskakują indyjskie dzieci, i dziesiątki innych imprez, które z pewnością pomogą Niemcom umocnić swój już aktualnie niezwykle pozytywny wizerunek nad Gangesem. 

Jak pokazuje to zdjęcie niektórym zwiedzającym aż „szczęka opadła z zachwytu”- to dobry znak dla niemieckiej gospodarki...


Ochrona środowiska to motyw nieustannie przewijający się w działaniach promujących niemiecką gospodarkę.

  Wszystko ulokowane w zielonej scenerii, która powoduje, że poważne tematy o których chcą powiedzieć Niemcy doskonale łącza się z popołudniowym, rodzinnym spacerem do parku- powodując, że każdy czuje się swobodnie, o czym świadczą wesoło biegające dookoła dzieci.

  Co najważniejsze nie jest to jednorazowa impreza, ale cały cykl- odbywający się w kilku miastach Indii począwszy od kwietnia 2012 roku do stycznia 2013 roku. Zawsze inna sceneria- zawsze niesamowity pokaz i święto nowoczesności.
Niewątpliwie, ciężko jest na pierwszy rzut oka ocenić koszt organizacji tego typu przedsięwzięcia. Z perspektywy pojedynczego obywatela są to na pewno niebotyczne koszty, ale z punktu widzenia całej gospodarki niemieckiej, która skorzysta na przedsięwzięciu jest to niewątpliwie niewielka, wręcz symboliczna kwota.

  Tylko w 2011 roku Bosch, Siemens i BMW zapowiedziały chęć wprowadzenia 2 miliardów euro do lokalnej gospodarki, a w niekończącej się kolejce czekają m.in. Deutsche Bank i Lufthansa żeby wymienić te absolutnie najważniejsze spośród niemieckich korporacji. O dobrym wyborze miejsca na inwestycje świadczy przygotowane przez jedną z najważniejszych indyjskich gazet zestawienie, w którym Indie znalazły się wśród 5 najważniejszych odbiorców bezpośrednich inwestycji zagranicznych na świecie. Szczególnie w sektorze nowoczesnych technologii na który stawiają Niemcy rynek indyjski jest wyjątkowo otwarty i chłonny (włączając tak potrzebny dla Indii sektor energii odnawialnej)..

Niemcy przywieźli ze sobą wszystko co najlepsze, w tym prototypy samochodów napędzanych energią słoneczną.

 Przykładowo, w przypadku motoryzacji na rynku indyjskim niepodzielnie rządzą samochody japońskie, które są dużo tańsze od konkurencji ze względu na m.in. lokalizacje procesu produkcyjnego na miejscu. Niemcy starają się więc promować w tym przedziale cenowym ekspansję należącej do Volkswagena- Skody. Oczywiście prócz tego podobnie jak w niemal każdym innym państwie świata Mercedesy i BMW to tradycyjnie samochody elity. Patrząc  na już odniesione sukcesy trudno nie kryć podziwu.

Niemieckie firmy są obecne w Indiach nie od dzisiaj- ich inwestycje nieustannie nabierają zaś rozpędu. Na zdjęciu reklama firmy Voith "komponenty firmy Voith używane przy budowie systemów metra i kolejek miejskich zabierają codziennie kilka milionów mieszkańców największych indyjskich miast do punktów docelowych ich podróży".

  Jak zaś wskazuje raport Niemiecko- Indyjskiej Izby Gospodarczej (Indo- German Chamber of Commerce) pomimo faktu, że ze względu na kryzys ekonomiczny niemieckie inwestycje w Indiach spadły- to nasi zachodni sąsiedzi nadal pozostają w  8 największych inwestorów nad Gangesem, a w ciągu ostatnich 10 lat zainwestowali w Indiach prawie 3 miliardy dolarów.  Znaczna większość ich inwestycji objęła rejony Mumbaju, Delhi, Hajderabadu, Ćennaju,  i Kalkuty a więc najważniejsze aglomeracje Indii. O rosnących niemieckich ambicjach wyraźnie świadczy także wizyta kanclerz Angeli Merkel z 2011 roku, podczas której premier Indii Manmohan Singh wyraził głęboką nadzieję na zwiększenie niemieckich inwestycji, które w olbrzymiej większości są udziałem sektora nowoczesnych technologii. Pomimo tych sukcesów są to jednak nadal inwestycje szczątkowe- jak zauważa ten sam raport niemieckie firmy inwestują bowiem rocznie za granicą niebotyczną kwotę bliską 970 miliardom dolarów.

  Wszystkie te fakty, w połączeniu z wyraźnie widoczną niemiecką inicjatywą dobitnie wskazują, że Niemcy zgodnie ze  słowami swojego ambasadora nie żartują, a kryzys, który jednych wpędza w problemy, może być dla innych doskonałą motywacją do dalszego rozwoju.