Słysząc hasło Czerwony Fort wiele osób wyobraża sobie jeden
z najbardziej przereklamowanych zabytków Delhi. Moim zdaniem, prawdziwy Czerwony
Fort znajduje się jednak dobrych kilkanaście kilometrów dalej. Powstał zaledwie
kilkadziesiąt lat temu (1969 rok), ale ma znacznie większy wpływ na krajobraz
miasta, niż ten znany z przewodników turystycznych.
To Jawaharlal Nehru University- jedna z najlepszych
indyjskich uczelni. Wprawdzie położona w parku, ale infrastrukturą nie
zachwyca, szczególnie w porównaniu z Delhi University. Ładne kafelki na podłodze
to jednak nie wszystko. Na pewno jest to uczelnia niezwykle innowacyjna pod
wieloma względami, a do jednych z nich należy aktywność studentów i to nie
tylko na polu naukowym, ale i politycznym. Każda wolna ściana, każdy wolny kawałek
ziemi żyje polityką. Manmohan Singh (premier Indii) uświetnia miliony karykatur
i okrzyków podczas studenckich protestów. W innych partiach Indii zamyka się uczelnie
jeśli studenci zbyt głośno wyrażają swoje żądania- tutaj się ich słucha. Co
więcej, pomimo obecności spektrum poglądów nie dochodzi do przemocy, co stało się
plagą na innych uniwersytetach indyjskich. Uniwersytet jest zdominowany przez
wszelkiego typu organizacje lewicowe i komunistyczne. Kolejnym ciekawym
rozwiązaniem jest fakt iż słowo „wybory” oznacza tutaj prawdziwe wybory- z masą
organizacji studenckich garnących się do władzy w samorządzie.Wybór szeroki- od bardzo komunistów- do prawie
zwykłych socjalistów- co ciekawe organizacje są powiązane z partiami
politycznymi, co czyni sytuację nieco bardziej skomplikowaną. Czasami można poczuć
się tutaj niczym w Moskwie za „starych dobrych czasów”- czerwony zawsze w
modzie. Jak czytam na jednej z ulotek Lenin ciągle żyje- jeden z przywódców
licznych tutaj organizacji politycznych został bowiem nazwany na cześć Wołodzi.
Z drugiej strony, co może zabrzmieć
dziwnie często panująca tutaj wolność jest wysoka nawet jak na Polskie standardy. Przykładowo
niewyobrażalnym jest, aby w Polsce otwarcie przyznawać się do sympatii
komunistycznych- nie chodzi tu o chwalenie Stalina za jego niechlubne rządy,
ale samą dyskusję. Idąc śladami rewolucji francuskiej mamy coś w stylu „nie ma wolności
dla wrogów wolności”- no bo przecież władza wie najlepiej czego Ci potrzeba
obywatelu. Tutaj jest miejsce dla wszystkich poglądów- nawet dla tych które ci się nie podobają. Generalnie każdy za wszelką cenę
chce cię przekonać do oddania głosu na siebie – decydujące dni przed wyborami
są najgorsze- nigdzie nie możesz się czuć bezpieczny- dopadną Cie nawet w
toalecie, żeby tylko przedstawić niezwykłe zalety kandydatów i wręczyć jedną z milionów
ulotek. Druga nad ranem- pukanie do
drzwi- sam nie wiem po co je otwieram i tak wiem kto tam na mnie czeka- jeden z
komitetów wyborczych- biorę ulotkę uśmiecham się i zamykam drzwi- ulotka po
chwili wyładuje obok stosu innych ulotek, ale no cóż takie są prawa demokracji.
Przecież jeśli grzecznie nie wypełnisz swojego owczego obowiązku ktoś mógłby pomyśleć,
że jesteś ignorantem. Debata prezydencka
przed wyborami do samorządu studenckiego to też ciekawe przeżycie- po pierwsze
na uczelni liczącej 10 tysięcy studentów jest 12 kandydatów na ten urząd.
Po drugie
trwa od 22- 5 nad ranem- po trzecie przez dwie godziny nie może się zacząć bo
zwolennicy jednej z opcji postanowili sobie trochę pokrzyczeć o czerwonym pozdrowieniu
i pograć na bębnach- swoisty folklor. W
sumie bardziej interesuje mnie ta muzyka, niż programy wyborcze, które są
niemal takie same. Debata wzbudza ogromne emocje- ludzie dopingują swoich kandydatów
krzycząc, grając na bębnach… i jeszcze głośniej krzycząc. Ciężko jest oddać te
wszystkie emocje, pochody i okrzyki na „papierze”, ale przeżycie jest niezwykle-
tym bardziej dla kogoś pochodzącego z cywilizacji gdzie twierdzi się , że demokracja
to grzeczne oddanie głosu na jedyną słuszną partię (nieważne jakiej orientacji)
, bez zadawania zbędnych pytań.. JNU to wartość sama w sobie i pomimo, ze
Polscy studenci biorą pod uwagę studia na Zachodzie, lub na Zachodzie to Indie mogą
okazać się naprawdę niezwykłą przygodą- dla nieco bardziej odważnych.
 |
"Gwiazda" wieczoru |
 |
Lenin wiecznie żywy |
 |
Studenci do piór, studenci do młotów |
 |
When I give food to the poor they call me a saint. When I ask why the poor have no food they call me a communist. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz